Reportaże

Chrobot, Tomasz Michniewicz

1 gwiazdka2 gwiazdki3 gwiazdki4 gwiazdki5 gwiazdki (Oceń jako pierwszy)
Loading...

Gdzie chciałabyś się urodzić? USA, Kolumbia, Finlandia, Japonia, Zimbabwe, Indie może Uganda? Z punktu widzenia mazowieckiego fotela, każde miejsce jest obietnicą czegoś pięknego. Dobrze, że nigdy nie musiałam podejmować takiej decyzji. Po „Chrobocie” jakoś inaczej myślę o Polsce.

Siedmioro ludzi, żyją w tym samym czasie, ale nigdy się nie spotkają. Opowiedzieli Michniewiczowi o dzieciństwie, dorastaniu i dorosłości. Niby podobne historie, a skrajnie różne.
Od pierwszej do ostatniej strony „Chrobot” robi wrażenie. Michniewicz żongluje opowieściami bohaterów. Każdemu po równo oddaje głos. Skacze z kontynentu na kontynent.
A w tym wszystkim ty. Ósma bohaterka książki. Przypominasz sobie chwile, o których mówią pozostali. Jak wyglądała podstawówka? Twoje miejsce w grupie? Kiedy pierwszy raz się całowałaś? . Twoja historia jest częścią „Chrobotu”.

Z Warszawy do Helsinek lecie się prawie 2 godz. Na mapie świata to rzut kamieniem. A różnice między nami są głębokie jak Rów Mariański. Język fiński nie rozróżnia płci, bo nie ma ona znaczenia. Wszyscy są równi. W USA dzieci jeżdżą do szkoły darmowym autobusem. W Ugandzie idą 15 km w jedną stroną.

Stabilne, spokojne i szczęśliwe życie – wszyscy szukają do niego drogi. Instynktownie wybierają rozwiązania, z których poprzednicy nie skorzystali. Chcą zajść o krok dalej od rodziców.
Tylko, że stabilizacja, spokój i szczęście w zależności do szerokości geograficznej mają inną definicję. Japonka nie powie, że ma stabilne życie dopóki nie wyjdzie za mąż. W Zimbabwe wystarczy żeby bandyci omijali twój dom.

Czy miejsce urodzenia decyduje o naszym życiu? „Chrobot” pokazuje, że tak. Potrzeby i marzenia zależą od tego gdzie żyjesz. Ale czy potrzeba akceptacji, miłość albo choroba są inne w Indiach niż w Kolumbii? Nie, to te same przeżycia.

„Chrobot” podobnie jak „Wszystkie wojny Lary” Jagielskiego zapuścił we mnie korzenie. Pokazał miejsca, w które pewnie nie trafię, ale wiem że jest tam ktoś, z kim się polubię. Dzięki „Chrobotowi” nawet raz pomyślałam, że całkiem spoko ta Polska.