Ucho Igielne, Wiesław Myśliwski
Zróbcie sobie przyjemność i przeczytajcie „Ucho Igielne”. Powieść na absolutnie światowym poziomie. Takie książki powstają raz na wiele lat.
Mam wrażenie, że Myśliwski napisał niedzisiejszą książkę. Bez zaczepnego tonu, kulturowych odniesień. Melancholijną i trudną. Plącze się czas, mieszają zdarzenia i ludzie. A nie sposób przerwać czytania. Cudowne jest „Ucho Igielne”. Onieśmiela językiem i zalewa falami emocji, myślami wiercącymi dziury w głowie.
O czym jest „Ucho Igielne”?
W murach obronnych Sandomierza jest wąziutkie przejście. Tak ciasne, że nie miną się w niej dwie osoby. To jest tytułowe Ucho Igielne. W tym miejscu spotyka się dwóch mężczyzn – stary i młody. Tylko, że to ta sama osoba. Staruszek spotyka siebie sprzed wielu lat. To jeden człowiek, ale w dwóch ciałach – panowie mają wspólne życie, ale inną percepcję.
Tak zaczyna się historia prostego życia. Historia, którą Myśliwski opowiedział z czułością i bez patosu. Jest w książce jakiś rodzaj bezkompromisowości, który bierze się z nieuchronności mijającego czasu. Przeżywamy młodość, najlepszy czas życia, i go nie zauważamy. Po latach zdajemy sobie sprawę, że to był ten moment.
Świadomość ruchu, który nie jest domeną starości sprawia, że wpadamy w pułapkę czasu. Czasu, którego najpierw nie widzimy, a potem nie możemy dogonić.
Dotknęła mnie myśl, że od dnia narodzin nie żyjemy własnym życia. Rodzimy się i od razu jesteśmy w czyimś życiu. Zanim dojdziemy do wniosku, że trzeba to obce życie opuścić, jesteśmy już obarczeni doświadczeniami, na które nie mieliśmy wpływu, a które ktoś przed nami już przeżył.
„Ucho Igielne” to książka o przeżywaniu życia. Zmienia się świat, ludzie i nasze uczucia. Gubimy się w tej zmienności. Kiedy się odnajdziemy i zrozumiemy jesteśmy już innymi ludźmi, w innym czasie. To książka do czytania w ciszy. Jest wymagająca i zasługuje żeby oddać jej kawałek codzienności.