Powieści

Nocny prom do Tangeru, Kevin Barry

1 gwiazdka2 gwiazdki3 gwiazdki4 gwiazdki5 gwiazdki (Oceń jako pierwszy)
Loading...

„Nocny prom do Tangeru” – co za obiecujący tytuł. Jakie historie może taki prom pomieścić? Jeszcze ten kierunek – Maroko – brama do Afryki. Gwar portowych miast, tajemnice pustyni. A tu niespodzianka, książka nie jest o żadnej z tych rzeczy.

Dwóch Irlandczyków, po pięćdziesiątce, Maurice Hearne i Charlie Redmond czekają w porcie w Hiszpanii na prom do Tangeru. Szukają Dilly, córki Maurice’a. Dziewczyna 3 lata wcześniej, po tragicznych wydarzeniach, wyjechała z domu. Portowa poczekalnia jest duszna i nieprzyjazna. Taka jak życiorysy Maurice’a i Charlie’go. Łączy ich burzliwa przeszłość i szorstka przyjaźń. Narkobizes, gangsterskie układy, duże pieniądze i zawalone rodzinne relacje. Żyli poza prawem i społeczeństwem. Bywali królami życia i poobijanymi wyrzutkami. Teraz mogą cofnąć się w czasie. Porozmawiać o tym kim są i wyciągnąć wnioski z podjętych decyzji.

Po pierwszych kilku stronach można odnieść wrażenie, że oto dwóch lumpów siedzie w poczekalni i wspomina jak to kiedyś było wspaniale. Ale to nie do końca prawda. Kiedy podjedzie się do nich bliżej na własne oczy widać jak przepływ czasu. Życiowy ruch doświadczeń i tego co z nich zostaje. Maurice i Charlie nie da się zaszufladkować. Przebija się przez nich dawna sprawczość. Buta i nonszalancja. Przebiegła czujność, która zamienia czekanie w spowiedź i mikroskopijną gangsterską akcję.

Główną rolę w „Nocym promie do Tangeru” grają emocje opisujące przemijanie. Bohaterowie tłumaczą się z przestępczego życia. Zostawiając w tle domysł, że byli na nią skazani. Snują smutną i sentymentalną opowieść. Miejscami cyniczną. Z humorem opowiadają o swoich wadach i głupotach. Często przemawia przez nich rozczarowanie. Są jak drzewa ze splątane korzeniami. Niby oddzielni, ale nierozerwalnie połączeni.

Kevin Barry poszatkował opowieść emerytowanych przestępców. Historie z przeszłości przecinają rozdziały z portowej poczekalni. Rozdziały wchodzą ze sobą w dialog. Prowadzą nas od zdarzenia do zdarzenia, chociaż nie zawsze ułożone są chronologicznie. Gubi się przez to dynamika powieści, ale wyraźniejszy jest motyw egzystencjonalny. Autor uważnie przeprowadza nas przez autorefleksyjne wątki, akcję zostawia na drugim planie. W „Nocym promie do Tangeru” brakuje mi sensacyjnego punktu oparcie. Fragmentaryczność konstrukcji spowalnia tempo, przez co książka może się dłużyć, mimo że jest krótka.

To dobra, kameralna i uniwersalna w przesłaniu książka. Jednak nie mogę powiedzieć, że zapadanie mi w pamięci. Zwyczajnie nie mój gust.