Chiny 5.0. Jak powstaje cyfrowa dyktatura, Kai Strittmatter
Odnoszę wrażenie, że „Chiny 5.0” to obok „Wierzyliśmy jak nikt” najpopularniejsze tytuły ostatnich 3 miesięcy. Jak to się stało, że tak chętnie sięgamy po tę książkę? Dlaczego coraz bliżej nam do Chin?
Chiny od 40 lat nieprzerwanie rosną w siłę. w 2010 roku były drugą potęgą gospodarczą świata. Rozwijają się tak dynamicznie i agresywnie, że w okolicach 2030 roku zepchną z podium USA i osiągną najwyższe PKB na świecie. Chiny są międzynarodową potęgą, za sukcesem której stoi Komunistyczna Partia Chin i jej przewodniczący. Warto pamiętać, że Chiny nie są krajem kapitalistycznym ani demokratycznym. Oznacza to, że strategiczne dla państwa inwestycje są ściśle kontrolowane przez partię, a Chińczycy mogą jedynie pomarzyć o wolnych mediach czy strajkach.
Kai Strittmatter bierze pod lupę Państwo Środka, jego przywódcę Xi Jinpinga i stopniowo rozpracowuje fenomen chińskiej dyktatury. Szczegółowo pisze o manipulacji i propagandzie. Narzędziach, które KPCh wykorzystuje do utrzymania porządku w państwie i kontroli obywateli. Jeszcze kilkanaście lat temu mówiono, że partia cenzuruje internet. Dzisiaj internetu w Chinach właściwie nie ma. Zastąpił go intranet, w którym Facebook, Twitter czy Google mają swoich lokalnych zastępców. Młodzi Chińczycy niewielkim nakładem sił potrafią przedostać się do otwartego internetu, ale robią to rzadko. Co pokazuje jak silnie działa państwowo indoktrynacja, która zabija potrzebę kontaktu z zewnętrznym światem.
Wolność słowa nie istnieje. Obrońcy praw człowieka muszą się ukrywać. Standardy ekologiczne jeśli w ogóle są to nikt ich nie przestrzega. Ludziom wpaja się niechęć do Zachodu. Ale nie przeszkadza to we wprowadzaniu do zbiorowej świadomości idei Karola Marksa i kultu jednostki. Ważną, ale nie dominującą, częścią książki są cyfrowe technologie. Jak bardzo byśmy się przed nimi bronili, wdrażali powrót do przedinternetowej rzeczywistości, to w globalnej skali jesteśmy skazani na porażkę. Chiny tworzą nowe rozwiązania technologiczne, testują je na swoim terenie, a następnie sprzedają reszcie świata. Cyfrowa rzeczywistość funkcjonuje tam na równych prawach z realną. To co w sieci przenika poza nią i wzmacnia chiński konserwatyzm. Partia wchodzi do domów, miejsc pracy, w publiczną przestrzeń i do umysłów obywateli. Nic nie dzieje się bez wiedzy Xi Jinpinga.
„Chiny 5.0” pomagają zrozumieć jak to się stało, że wystarczyło zaledwie 40 lat żeby w każdym domu na świecie znalazło się coś „made in China”. Ale to nie wszystko. Dyktat jednostki, stopniowe izolowanie ludzi nie tylko od świata, ale też od siebie nawzajem, rozszerzanie stref wpływu wyłącznie na elity powiązane z partią, pogłębiająca się cyfrowa kontrola. To wszystko opisuje Strittmatter z przestrogą dla Zachodniego świata.
Teraz kilka zdań o trudnościach, z które trzeba będzie pokonać w trakcie czytania. Książka porusza dużo wątków. Naszpikowana jest szczegółami, które trzeba samodzielnie przesiewać albo szukać do nich odniesień. Autorowi nie udało się uniknąć powtórzeń i uogólnień. Fragmentami forsuje teorie, które spokojnie mógłby zostawić do rozważenia czytelniczkom i czytelnikom. I co najtrudniejsze do przełknięcia – styl. Ani to reportaż, ani esej. Językowo ciężkostrawny. Ostatecznie uważam, że to ciekawa książka. Warto do niej zajrzeć. Przeczytać nawet wybrane rozdziały. Zdziwić się, a częściej zrozumieć co się wokół nas dzieje.