Reportaże

Król darknetu. Polowanie na genialnego cyberprzestępcę, Nick Bilton

1 gwiazdka2 gwiazdki3 gwiazdki4 gwiazdki5 gwiazdki (Oceń jako pierwszy)
Loading...

Tak mi się ciśnie na klawiaturę, że „Klasztorem” i „Królem darknetu” mogłabym zamknąć czytelniczy rok. Pewnie dlatego, że „Król darknetu” wprowadził mnie w tematy, o których do tej pory miałam mgliste pojęcie. Wciąż zbieram szczękę z podłogi na myśl, że narkotyki czy broń mogłam kupić przez internet i odebrać na poczcie. Przerażający szok.

Jeszcze w 2013 roku wystarczyło ściągnąć przeglądarkę Tor, internetową bramę do piekła, i wejść na stronę Silk Road żeby dostać się do wszystkie co nielegalne i zabronione. Silk Road to taki Amazon, tyle że z narkotykami, organami, truciznami, bronią, usługiami hakerskimi, fałszywymi dokumentami. Ross Ulbricht jako autor „marketu” pobierał prowizję od każdej transakcji. A było ich tyle, że w szczytowym momencie wartość rynkowa Silk Road oscylowała w okolicach miliarda dolarów. Ross każdego dnia zarabiał kilka milionów dolarów. Przez prawie 3 lata był nieuchwytny dla wszystkich amerykańskich służb. Wpadł przez błahostkę. Dzisiaj odsiaduje dożywotni wyrok bez możliwości wcześniejszego zwolnienia. Mimo, że od początku wiadomo jaki będzie finał, to książkę czyta się doskonale.

Szkolna charakterystyka Rossa Ulbrichta zamknie się w zdaniach – lubiany przez kolegów, serdeczny i super inteligenty dwudziestoklikulatek z dyplomem inżynierii materiałowej. Miał fajną dziewczynę, dziwaczny styl bycia, dużo nieudanych pomysłów i marzenie żeby zmienić się na lepsze. To marzenie zaprowadziło go prosto do więzienie. Rossa nie interesowały pieniądze. Ważna były idea – libertarianizm, w którą święcie wierzył. Myślę, że do dzisiaj uważa, że był na najlepszej drodze do naprawy świata. Postawił sobie za cel zmuszenie USA do legalizacji wszystkich narkotyków, a tym samym likwidację niebezpieczeństw związanych z ich sprzedażą. Ulbricht nie tolerował wpływu państwa na życie obywateli. W książce pojawia się libertariański argument dotyczący legalizacji zakazanych substancji – każdy ma prawo wprowadzać do swojego organizmu to na co ma ochotę. Wolna wola ponad wszystko.

Drugą stronę medalu reprezentują amerykańskie organy ścigania. Na szefa Silk Roda polowało kilka agencji: FBI, DEA (specjalizuje się w narkotykach), Secret Service, urząd podatkowy i kilka innych. Niezależnie od tego czy działali oddzielnie, czy łączyli siły długo pozostawali bezsilni. Wzajemne niechęć do współpracy, koszmarna biurokracja, karierowiczostwo, korupcja to główne hamulce w walce z cyberprzestępczością. Bilton zwraca uwagę jak różne służby bagatelizowały problem. Szukały dużych przerzutów, polowały na narkotykowych bossów. Zrozumienie zagrożenia, którym był Silk Road zajęło im zdecydowanie za dużo czasu.

Nick Bilton odtworzył historię genialnego ideowca, którego uzależniły ambicje i władza. Ale nawet przez chwilę nie próbuje nas zniechęcić do głównego bohatera. Każdy sam musi ocenić Rossa i jego działalność. Przyjrzeć się wszystkim odcieniom szarości, które do dzisiaj krążą wokół tematu Silk Road.
„Król darknetu” to bardzo dobry reportaż śledczy. Dynamiczny, wciągający i przemyślany. Wyciąga na światło dzienne społeczne problemy i pokazuje nowe oblicze przestępczości. Miejsca, w których nie istnieją granice. Czarne dziury codzienności.