Złap i ukręć łeb. Szpiedzy, kłamstwa i zmowa milczenia wokół gwałcicieli, Ronan Farrow
#Metoo, #Jateż, #EnaZeda w Tunezji, #YoTambién w Hiszpanii pod każdą szerokością geograficzną brzmią inaczej, ale dotyczą tego samego. 3 lata temu #metoo nie istniało, Harvey Weinstein był producentem filmowym, a nie przestępcą seksualnym. Czy jesteście o tym przekonane? Posłuchajcie przejmującej historii nazywania rzeczy po imieniu.
Richard Greenberg szef autora książki twierdził, że reportaż o hollywoodzkim producencie nadużywającym władzy nie będzie ciekawy. Przecież nazwisko Weinstein to nie Clinton. Dzisiaj Harvey Weinstein nie jest anonimowy i budzi obrzydzenie. Dlaczego „Złap i ukręć łeb” to reportaż, który nadal jest interesujący mimo, że burza wokół sprawy już minęła?
To reportaż, który ujawnia narastający latami ohydny brud. Schematyczne działania Harvey’a Weinstein’a, które wszyscy z jego otoczenia znali i potrafili rozpoznać. Mimo to nikt nie reagował, nie uprzedzał ofiar. A te były molestowane, gwałcone, a potem zastraszane. Przerażające zmowa milczenia dotyczyła nawet tych, którzy nie pracowali z nim bezpośrednio. Uzależniał od siebie polityków, sędziów, biznesmenów, ludzi mediów. Kupował ich przyjaźń albo zbierał haki. Z biegiem lat seksualne drapieżnictwo stało się częścią jego wizerunku, a co najgorsze elementem show biznesu.
„- Byłam wyczerpana. Upokorzona. Nie mogłam pracować w branży w Wielkiej Brytanii, ponieważ wszędzie krążyły opowieści o tym, co się wydarzyło – wspomina. W końcu przeprowadziła się do Ameryki Środkowej. Miała dość. – Władza i pieniądze stwarzają odpowiednie warunki, system prawny to umożliwia – powiedziała na koniec. – Ostatecznie Harvey Weinstein wybrał drogę, którą wybrał, dlatego że mu pozwolono, i to jest nasza wina. Jako kultura jesteśmy winni.”
Weinstein to czubek góry lodowej, u podstaw której zamarzła znieczulica usprawiedliwiana przez władzę i pieniądze. „Wiedziała po co idzie”, „dla kariery trzeba się poświęcić” tak zagłuszano wyrzuty sumienia, po tym jak straumatyzowane kobiety wychodziły z pokoju Weinstein’a. Czy tak samo poświęcali się mężczyźni? Brak wsparcia instytucjonalnego i koleżeńskiego sprawiał, że ofiary czuły się winne tego co je spotkało. Przebywające w opresyjnym środowisku łatwo dawały się zastraszyć.
To 500 stron drobiazgowego śledztwa, sprawdzania tropów, weryfikowania źródeł, żeby doprowadzić sprawę do końca. Książka naszpikowana jest nazwiskami i chronologicznie ułożonymi zdarzeniami. Poziom szczegółowości jest tak duży, że materiały mogłyby zostać wykorzystane w policyjnym śledztwie. Weinstein’a wiedział, że determinacja Farrow’a doprowadziła go informacji, których nigdy nie powinien poznać. Zaczęły się groźby, a jego macierzysta stacja NBC odmówiła publikacji reportażu.
Myślę o autorze tej książki, który za ujawnienie przestępstw Weinstein’a wraz z redakcjami „New Yorkera” i „New York Times” dostał Pulitzera. Zastanawia mnie na ile szanowane nazwisko, prywatne dojścia do hollywoodzkich elit i przede wszystkim duże finansowe oraz emocjonalne bezpieczeństwo, miały wpływ na doprowadzenie sprawy do końca. Pamiętajcie, że wielu dziennikarzy poddało się po drodze. „Złap i ukręć łeb” pokazuje, że są sprawy dla których warto dużo poświęcić i jeszcze więcej zaryzykować. A dziennikarstwo wciąż może być misją w społecznej służbie.
Autorką grafiki jest Susanna Young Håkansson.