Lifestyle


Bez taryfy ulgowej. Kobiety w wojsku, Grzegorz Kaliciak

1 gwiazdka2 gwiazdki3 gwiazdki4 gwiazdki5 gwiazdki (3 głosów, średnia: 3,00 z 5)
Loading...

W marcu 1999 r. Polska weszła do struktur NATO, a Polki weszły do armii fortowymi drzwiami. Wojsko absolutnie nie było na to przygotowane, ani infrastrukturalnie, a już tym bardziej mentalnie. Dostosowanie struktur nie wchodziło w grę. Należało opracować i wdrożyć nowe procedury na każdym szczeblu. Jak i czy w ogóle wojsko sobie z tym poradziło?

 

Pionierka Szubińska
Na to pytanie odpowiedziała komandor Bożena Szubińska, która trafiła do wojska w 1989 r. ze szpitala wojskowego w Gdańsku. Była farmaceutką, która zaczęła pracę w Marynarce Wojennej, na zupełnie innych zasadach niż mężczyźni żołnierze. Nie zmienia to faktu, że wciąż była jedną z nielicznych kobiet w armii. Kiedy NATO wymogło dostosowanie warunków służby kobiet w wojsku, komandor Szubińska została pierwszą przewodniczącą Polskiej Rady ds. Kobiet w Siłach Zbrojnych RP. Jej kariera zawodowa to historia tworzenia miejsca dla kobiet w najbardziej męskiej, jak dotąd, przestrzeni. To najciekawsza rozmowa tej książki.

Kobiety są wojsku potrzebne, a siła nie ma płci
11 dumnych bohaterek i 11 podobnych historii. Żadna w nich nie narzeka, a każdej było ciężko. Trud, o którym mówią żołnierki, w większości dotyczy specyfiki służby, która oddziaływuje na wojskowych niezależnie od płci. Oczywiście w „Bez taryfy ulgowej” są historie utrudnianego awansu, marginalizacji kobiet i nieuznawania ich kompetencji. Przewija się wątek niedostosowanej infrastruktury. Dzisiaj to oczywiste, że armii potrzeb są kobiety. Współczesna wojna toczy się na naukowym i informatycznym polu bitwy. W tych dziedzinach siła fizyczna nie ma wielkiego znaczenia, chociaż sprawność to wciąż wymóg każdego, kto decyduje się służyć w armii. Dziewczyny mocno podkreślają, że nie chcą żadnej taryfy ulgowej, niezależnie od pełnionej funkcji.

Laurka w moro
Temat kobiecej służby jest szeroki i wielowątkowy, ale niestety nie przeczytacie o tym w „Bez taryfy ulgowej”. Ta książka to rodzaj laurki dla systemu, który choć niedoskonały (bo nie da się tego ukryć), przeszedł długą i wyboistą drogę aby umożliwić kobietom wojskową karierę. Nawet czytając między wierszami nie dowiecie się czym jest prawdziwa służba. Trudne tematy jak molestowanie, szklany sufit w awansie i mizoginizm traktowane są powierzchownie. Doceniam chęć nagłośnienia tego co dobre, ale unikanie drażliwych spraw zmniejsza wiarygodność książki. Skoro to książka o kobietach w wojsku, opowiedziana przez kobiety i z kobiecego punktu widzenia, to chciałabym przeczytać nie o „kobietach żołnierzach” tylko o żołnierkach, jakkolwiek dziwnie by to w uszach nie brzmiało.

Zostawiam książkę „Bez taryfy ulgowej. Kobiety w wojsku” w dziale lifestyle, ponieważ trudno mi nazwać ją reportażem. Brakuje jej obiektywizmu, zestawienia różnych opinii i obawiam się, że przede wszystkim nie ma w niej szczerości.