Powieści

Dropie, Natalka Suszczyńska

1 gwiazdka2 gwiazdki3 gwiazdki4 gwiazdki5 gwiazdki (1 głosów, średnia: 4,00 z 5)
Loading...

Kilka krótkich opowiadań Natalki Suszczyńskiej jest jak obraz dzisiejszego dnia w krzywym zwierciadle. Obraz tak wykręcony, że lustro mogłoby pęknąć, ale tak się nie dzieje. Szukam odpowiedzi dlaczego.

Wszystko wolno
W „Dropiach” wszystko jest dozwolone i nic nie dziwi. Można pracować w bankomacie, mieszkać w kiosku lub budzie, za przyjaciela mieć skarpetkę, a na urlop jechać zimą nad morze i do plaży dojeżdżać 3 godz. W tym świecie wszystko się zgadza, a ludzie są samotni i pogodzeni z tym stanem. Rzeczywistość wokół szybko się zmienia, rosną oczekiwania i tylko garstka wybranych nie łapie zadyszki w biegu niewiadomo dokąd. Tak widzę bohaterki i bohaterów „Dropi” – młodych ludzi, którzy nie mieszczą się w definicji dojrzałości, ani emocjonalnej ani społecznej.

Zagubione pokolenie
Czytałam tę książkę jako głos pokolenia, które słabo znam i myślę, że oprócz frajdy z czytania (o tym zaraz) wyciągnęłam z niej coś więcej. Bohaterów i bohaterki zjada rozszalały konsumpcjonizm, zwodzą obietnice realizacji wszystkich marzeń, a potrzeba autorytetów jest tak silna, że gotowi są uwierzyć krasomówczym ptakom. W rzeczywistości odbijają się od życiowych absurdów, całkowitego braku bezpieczeństwa, bo nie mają za co żyć i gdzie pracować. Gorzki i okrutny jest świat „Dropiów”. Nieprzychylny, czasami przypominający pułapkę.

Mała rzecz, a cieszy…
Opowiadania Natalki Suszczyńskiej nasycone są melancholią, tęsknotą za prawdziwymi relacjami i potrzebą bycia częścią grupy, bo ścieżka indywidualisty nie układa się dobrze pod wszystkimi stopami. Mam nadzieję, że zdecydujecie się przeczytać „Dropie”, chociażby po to, żeby poznać niepohamowaną wyobraźnię autorki. O ile tematyka książki nie jest niczym nowym, to język opowiadań wynosi „Dropie” na początek listy „must read”. Surrealizm połączony z humorem i spostrzegawczym okiem. Dzięki temu z małego zbioru opowiadań powstał tekst o dużych problemach, które starszym czytelnikom mogły zniknąć z pola widzenia.

Cieszę się, że trafiłam na „Dropie” i zachęcam do przeczytania, szczególnie 30-40-latków.